“Historia kobiety, która była jak kamień i stała się rzeką”

Była sobie kobieta, która siedziała na brzegu życia. 

Nie miała siły się ruszyć. 

Każdego dnia patrzyła na zmieniające się chmury, na biegnące rzeki, na tańczące na wietrze drzewa — ale sama pozostawała nieruchoma. 

Myślała: „Kiedyś coś się wydarzy. Kiedyś poczuję w sobie ogień.” 

Lecz dni zamieniały się w miesiące, a miesiące w lata. 

Czuła, jak jej ciało robi się ciężkie jak kamień, jak jej myśli obrastają ciszą, jak jej serce powoli zasypia. 

Pewnego dnia podszedł do niej wędrowiec. 

Usiadł obok i zapytał: 

— Dlaczego nie idziesz? 

Kobieta odpowiedziała: 

— Bo nie mam siły. Bo nic nie czuję. Bo nie wiem, dokąd. 

Wędrowiec uśmiechnął się łagodnie i powiedział: 

— Nie musisz czuć. Nie musisz wiedzieć. Nie musisz mieć siły. Wystarczy, że wstaniesz. Jednym ruchem. Jednym oddechem. Jedną decyzją. 

Kobieta długo patrzyła w ziemię, aż w końcu… podniosła się. 

Powoli, niepewnie, jakby jej własne nogi były z obcego świata. 

Postawiła pierwszy krok. Potem drugi. 

Z każdym kolejnym krokiem czuła, jak coś w niej się budzi — najpierw cicho, potem coraz głośniej. 

Jakby tysiące zagubionych marzeń znów zaczęło śpiewać. 

I wtedy zrozumiała: 

Nie potrzebowała siły, aby ruszyć. To ruch dawał jej siłę. 

Nie potrzebowała sensu, aby działać. To działanie tworzyło sens. 

Nie potrzebowała nadziei, aby wierzyć. To wiara rodziła nadzieję.

Dodaj komentarz